wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział 4



- Wszystko w porządku?- zapytał Niall.

Nadal stałam w tym samym miejscu patrząc w kierunku, w którym odszedł Harry.Nie rozumiem dlaczego moje ciało tak na niego reaguje... nie powinno tak być... ja go nienawidzę !

- T-tak.-odpowiedziałam skołowana.

- Musisz iść na zajęcia, za 2 minuty dzwonek.

- J-jasne, już idę.- potrząsnęłam lekko głową, chcąc pozbyć się tego wszystkiego z moich myśli i ruszyłam w stronę klasy.

Otworzyłam drzwi do klasy i usiadłam na swoim miejscu przed tymi debilami... byłam cała roztrzęsiona, nie wiem w ogóle co się ze mną dzieje.

- Lucy?- głos Harrego wyrwał mnie z moich rozmyślań.

- C-co?- zająknęłam się.

- Słuchałaś mnie?- powiedział rozbawiony.

- N-nie.- ja pierdziele, przestań się jąkać idiotko...

- Mówiłem o tej kolacji...- zaczął ale mu przerwałam.

- Skończ z tym idioto, nie mam zamiaru cie słuchać.- zmrużyłam zdenerwowana oczy i odwróciłam się od niego.

- Okres masz czy co..?- odezwał się po chwili zdezorientowany.

- Nie twój zasrany interes.

- Jezuu, wyluzuj...

- Spieprzaj.

Na wszystkich lekcjach nie mogłam się skupić, cały czas myślałam nad zachowaniem bruneta, a na dodatek przychodzi dzisiaj... super, po prostu kurwa zajebiście! Wyszłam ze szkoły i szłam w kierunku samochodu mojego brata, ale ktoś złapał mnie za ramię i odciągnął na tyły szkoły.

- Co do cholery...- mruknęłam kiedy zobaczyłam blondyna.

- Idziemy dzisiaj na pizzę?- zapytał , zaciągając się swoim papierosem.

- Nie mogę, Niall... Harry i jego ojciec przychodzą na kolację i nie uda mi się wyrwać...

- Uuu, będzie seks.- uśmiechnął się głupio, a ja szturchnęłam go łokciem w ramię.

- Nie, nie będzie.- spuściłam głowę i wpatrywałam się w swoje trampki.- Tak w ogóle to po co mnie tu zaciągnąłeś?- zapytałam.

Niebieskooki zrobił minę w stylu "naprawdę nie wiesz?" i zgniótł butem wypalonego papierosa.

- Chyba musiałem zapalić.

- Aaa, no przecież...

- Coś z tobą dzisiaj nie tak...- zlustrował mnie wzrokiem i uśmiechnął się lekko. - to przez ten mały incydent z Harrym prawda?

- Nie! Pojebało cie?!- krzyknęłam.

- Oj Lucy, Lucy.. oby dwoje wiemy, że to przez niego.- uśmiechnął się jak idiota i odszedł.- Widzimy się jutro!- krzyknął jeszcze i zniknął za rogiem jakiegoś budynku.

- Ile można czekać..?- odezwał się znudzony Ibrahim, kiedy weszłam do jego czerwonego Ferrari.

- Gadałam z Niall'em...

- Yhyy... jak nie Harry to Niall?

- Tylko, że Ni to mój przyjaciel, a ten palant... to palant.- powiedziałam zdenerwowana. - A tak btw to wiesz, że przychodzi dzisiaj na kolacje?- zapytałam.

- Niall?

- Nie, Harry...

- Ah, tak wiem.

Żadne z nas nie odezwało się już słowem przez resztę drogi, weszłam do domu witając się z panią Rose naszą gosposią i przeszłam do kuchni.

- Tata?- otworzyłam szeroko oczy nie dowierzając... co on tutaj robi? Nigdy nie jest tak wcześnie w domu.

- Cześć córeczko.- pocałował mnie w czubek głowy i mocno przytulił.

- Co ty tu robisz tak wcześnie?- zapytałam nadal będąc w lekkim szoku.

- Muszę przygotować się do kolacji, z resztą ty też. Pan Styles z synem przyjdą o dziewiętnastej, masz 2 godziny, idź się szykuj.- mówił pchając mnie delikatnie w stronę schodów.

- No okej...- mruknęłam i poszłam na górę.

Wzięłam gorący 30 minutowy prysznic, który troszeczkę mnie zrelaksował, owinęłam swoje mokre ciało i włosy w ręcznik i wyszłam, żeby poszukać czegoś do ubrania.

- Mogę ubrać spodnie?!- krzyknęłam do taty, który był gdzieś w domu, chuj z nim, nie ważne gdzie był, ważne, że był w domu.

- Nie! Ubierz sukienkę!- okrzyknął, a ja westchnęłam zdenerwowana.

Nienawidzę nosić sukienek! To najgorsze co może być... Przekopałam całą szafę i znalazłam moją najładniejszą sukienkę, jaką tylko posiadam i ją na siebie nałożyłam.

Do tego parę czarnych szpilek i wyglądałam całkiem dobrze. Zrobiłam mój standardowy makijaż, ale dodałam do niego czarny i kremowy cień do powiek i delikatną kreskę na powiece. Włosy rozpuściłam, podkręcając lekko końcówki i stwierdziłam, że wyglądam ładnie. Gdy już skończyłam, spojrzałam na zegarek... zostało mi jeszcze 30 minut. Zeszłam do kuchni, gdzie pani Rose przyrządzała dania na kolację... nic tu po mnie, gotować nie umiem, więc na pewno jej się tu nie przydam. Swoją drogą, gdzie Ibrasiek i Salim? Ja pierdziele, chodzę w tych szpilkach kilka minut, a moje nogi już mnie bolą od tego gówna... poszłam do pokoju mojego starszego brata, a tam zastałam trójkę moich najukochańszych facetów, nie umiejących zawiązać sobie krawatów.

- Serio? - odezwałam się rozbawiona, a wtedy wszyscy odwrócili się w moja stronę.

- To nie jest takie łatwe!- powiedział udając naburmuszonego Salim.

- Co ja tu z Wami mam...- mruknęłam i podeszłam do mojego młodszego brata, pokazując mu jak wiąże się krawaty.

- Chodź tato.- podszedł do mnie, a ja zawiązałam mu krawat, co zrobiłam też Ibrahimowi.

- Co my byśmy bez ciebie zrobili.- odezwał się najstarszy z nich.

- Zginęlibyście.- mrugnęłam do nich i zeszliśmy wszyscy na dół.

Wszyscy uwaliliśmy się w salonie na kanapie, oglądając jakiś film i czekając na naszych gości. Kiedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi natychmiast zerwaliśmy się z kanapy i stanęliśmy w rządku, a tata poszedł otworzyć drzwi po chwili wracając z Panem Stylesem i jego synem. Kiedy Harry zlustrował mnie wzrokiem przygryzł dolną wargę i oblizał usta, rzygać mi się chcę! Byłam tak zestresowana, w sumie nawet nie wiem czym, no ale never mind...

- Dobry wieczór.- mężczyzna przywitał się ze wszystkimi uściśnięciem dłoni, a mnie lekko przytulił.- Ależ wyrosłaś, pamiętam jak byłaś takim małym knypkiem i popylałaś wszędzie w pampersach.- zaśmiał się a ja razem z nim.

Lubiłam pana Styles'a, znam go od dziecka i zawsze był dla mnie taki miły. Szkoda tylko, że z jego synem nie mogę dojść do porozumienia...

- Cześć.- podszedł do mnie Harry i lekko się uśmiechnął.

Był ubrany w czarne, obcisłe jeansy, białą koszulę i tego samego koloru co spodnie marynarkę. 

- Hej.- odpowiedziałam i spuściłam wzrok.

- Ślicznie wyglądasz, ale to nic nowego.

- Dzięki. Ey, czy ty próbujesz ze mną flirtować?- zaśmiałam się, a do mnie dołączył brunet.

- Z tobą? No co ty Pitts.- szturchnęłam go lekko w ramię, a on potarł to miejsce ręką, udając, że go to bolało. Głupek..

Wszyscy usiedliśmy przy stole, zaczynając kolacje. Oczywiście... siedziałam na przeciwko Harrego i oby dwoje jak małe dzieci, kopaliśmy się pod stołem nogami. On w cale nie jest taki zły jak jestem z nim teraz przy kolacji, ale w szkole zachowuje się jak kompletny debil, nie wiem może on ma rozdwojenie jaźni czy coś? 

- Lucy, Harry.- odezwał się mój ojciec.

- Tak?- odpowiedzieliśmy w tym samym czasie, a mój wzrok przeniosłam na mojego starszego brata, które uśmiechnął się do mnie blado. O co tu do cholery chodzi?

- Mamy do was sprawę i nie chcemy słyszeć żadnych sprzeciwów.- dodał tata Harrego, a ja zbladłam, co tu się dzieje?

- Musicie być parą. Nie obchodzi nas to, czy będziecie udawać to, czy nie, ale musicie pokazywać się ze sobą jako para.- mój widelec wypadł mi z rąk i uderzył o talerz. 

- Ale, że chłopak i dziewczyna?- zapytał brunet.

- Tak.-orzekł jego ojciec.

Spojrzeliśmy na siebie z Harrym i mogę spokojnie powiedzieć, że on też był tym zaskoczony, bo pobladł tak samo jak ja. Co tu się do kurwy dzieje?!

- Nie ma takiej pieprzonej mowy!- krzyknęłam podnosząc się ze swojego miejsca.

- Lucy usiądź i się zachowuj.- odezwał się surowo mój ojciec.

- Mam to w dupie! Nie mam zamiaru nawet udawać , że ten palant to mój chłopak!- odeszłam od stołu i pobiegłam do mojego pokoju. 

Nie ma takiej pieprzonej mowy, po prostu nie! 


I od tego momentu zaczyna się cała akcja. :)
Komentujcie itd. :)
Ronnie. ☼


2 komentarze: