środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 2

Pech, a raczej nauczyciel Ferguson chciał, abym usiadła przed Stylesem i jego szanownym kolegą... Jak ja tu wytrzymam?

- Ey Lucy?- odezwał się Mulat kiedy nauczyciel wyszedł z klasy.

- Czego chcesz?- odwróciłam się i powiedziałam znudzona... 

Chcę mieć dobre oceny, a zwłaszcza z tego przedmiotu, ponieważ kocham śpiewać i to w zasadzie jedyna rzecz, dzięki której jeszcze żyje. Nie mam żadnej depresji, nie tnę się, czy coś ten teges, bo uważam, że problemy należy rozwiązywać i być silny, ale u mnie w domu nie da rady. Po śmierci mojej mamy, mój tata pogrążył się w pracy i nie ma dnia, kiedy przychodzi do domu przed 22. Oprócz mnie tata ma jeszcze dwójkę dzieci; Ibrahima i Salima. Ibrahim jest ode mnie starszy o 2 lata a Salim młodszy o 4. Moja mama oddała swoje życie za Salima, zmarła przy porodzie. Mogła wybierać; swoje życie lub życie Sali'ego i wybrała drugą opcję. Chłopcy swoje imiona zawdzięczają mamie, która była Muzułmanką i bardzo chciała, aby jej dzieci miały imiona z tej kultury. Mój ojciec jest chrześcijaninem, więc chciał, aby chociaż jedno jego dziecko nazywało się "normalnie" i tak o to wyszło moje  imię, którego nienawidzę. 
- Ey mała, słuchałaś mnie?- z mojego zamyślenia wyrwał mnie ten pajac.
- Ojej, przepraszam ale wcale nawet nie próbuję.- powiedziałam zdenerwowana.
- Grasz niedostępną, tak?- Mulat oblizał usta i pochylił lekko w moją stronę.
- Uwierz mi, tutaj nie trzeba nic grać.- odpowiedziałam zniesmaczona.
Mulat westchnął po czym ponownie się odezwał... Jejuu, nie możesz zamknąć tej mordy..? Ugh, w dodatku Styles gapił mi się w cycki, no po prostu zajebiście...
- Ja jestem Zayn.- wskazał palcem na siebie.- a ten debil tutaj, to Harry.- kiwnął głową wskazując Stylesa.
- Znam go i sądzę, że oby dwoje jesteście niedojebami, rodzice się chyba nie postarali...- zlustrowałam ich od góry do dołu kpiącym wzrokiem. Gdzie jest ten pieprzony Ferguson? Rucha jakąś babke w kiblu, czy co?
- U ciebie to rodzice chyba aż za bardzo chcieli, bo buźkę to Ty masz niewyparzoną.- uśmiechnął się jak mu tam, Zayn? Tak, chyba Zayn.
- Dobra stary, zamknij się już.- Styles szturchnął łokciem tego drugiego i odwrócił wzrok.
- Zaraz, zaraz. Znasz Stylesa?- wytrzeszczył oczy i uśmiechnął się dziwnie, ja jebie... jaki zapłon...
- Taa, od liceum...- wtrącił Harry.
- Była twoją laską?- zwrócił się do zielonookiego, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Że ja- wskazałam na siebie nadal się śmiejąc.- i on?- wskazałam na bruneta i jeszcze głośniej zaczęłam się śmiać.- chyba cię pojebało chłopczyku.- kontynuowałam już bardziej opanowana, a Harry siedział tylko i przyglądał się całej rozmowie.
- Styles ma dużo lasek, tak tylko pytam.
- Ja i on nienawidzimy się od liceum.
- Kto się czubi, ten się lubi.- poruszał zabawnie brwiami, a Styles posłał mu mocnego kuksańca w ramię.
Do klasy wszedł Ferguson, a ja miałam ochotę podziękować bogu. Lekcja trwała jeszcze jakieś 15 minut. Nie robiliśmy nic ciekawego, bo to początek roku. Nauczyciel rozdał tylko plan zajęć, projektów, które będziemy musieli wykonywać i standardowo zasady BHP i te inne pierdoły. Następne lekcje były spokojne , z racji na to że odbywały się bez tych dwóch ułomów. Zajęcia artystyczne były moją ostatnią lekcją, obok mnie usiadł blondyn, chyba farbowany, bo widać było odrosty.
- Nowa?- zapytał z uroczym uśmiechem, oł maj gad, są tu normalni, słodcy chłopcy... przynajmniej jeden.
- Tak.- odwzajemniłam uśmiech. 
Chłopak ubrany był w obcisłe czarne jeansy, trochę luźniejsze w kroku i biały T-shirt z napisem "Crazy Mofos", włosy miał w całkowitym, nieładzie ale wyglądało to całkiem fajnie i dodawało mu uroku.
- Niall Horan, miło mi.- przedstawił się i wyciągnął swoją dużą dłoń w moim kierunku.
- Lucy Pitts, i mnie również miło.- uścisnęłam jego dłoń i spojrzałam w jego niebieskie jak ocean tęczówki. Miał śliczne oczy, czego mu zazdrościłam, ja też mam niebieskie oczy, może trochę bardziej szarawe. Jego oczy były takie ładne, wyraziste, a moje takie puste, bez życia.
- Przepraszam, ale skąd jesteś, bo twój akcent nie brzmi jak ten typowo angielski.- powiedziałam trochę skrępowana.
- Jestem z Irlandii, dokładniej Mullingar, jeśli też chcesz to wiedzieć.- blondyn uśmiechnął się i spojrzał w oczy.
- O kurde! Mam tam dziadków!- powiedziałam podekscytowana.
- To fajnie, za rok w wakacje jak tam będziesz to możemy trzymać się razem. We dwoje zawsze raźniej, c'nie? 
- Jasne! To świetny pomysł, kiedyś jak tam pojechałam to było okropnie nudno i siedziałam całymi dniami na twitterze lub fejsie.
Rozmawiałam z Niallem dopóki do klasy nie weszła pani Moor. Każdy miał wymienić na jakich instrumentach gra i w duchu dziękowałam tacie, że zmuszał mnie do tych wszystkich lekcji gry na instrumentach. Ściślej mówiąc umiem grać na: gitarze akustycznej, klasycznej, basie i tych innych elektrycznych, mandolinie, ukulele, flecie poprzecznym, zwykłym, piccolo, fortepianie, klawesynie, saksofonie, trąbce, rogu, harfie, skrzypcach i perkusji. Lekcja skończyła się w miarę szybko z racji tego, że z towarzystwem Nialla było zajebiście. Ten chłopak to po prostu zajebistość do pierdyliardu kurde, na gitarze gra najlepiej ze wszystkich, co bardzo mi zaimponowało i ogólnie jest zajebisty i chyba nawet mnie lubi. Lekcje się skończyły , a ja wróciłam spokojnie do domu. Pierwszy dzień zaliczony.
- Ibrahim, Sali, jesteście już?- krzyknęłam wchodząc do willi. Tak, mój tata zyskał fortunę poprzez całkowitemu oddaniu się pracy, no i teraz jest milionerem.
- Tak Lu, jesteśmy. - powiedział Salim schodząc ze schodów.
- A gdzie Ibrasiek? - nazywaliśmy tak Ibrahima, żeby go wkurzyć, co zawsze działało.
- Pewnie siedzi u siebie.- odparł wzruszając ramionami.
Weszłam po schodach kierując się do pokoju mojego starszego brata, mając nadzieję, że tam jest i na szczęście był. Leżał na łóżku oglądając mecz. Typowe zajęcie Ibrahima...
- O, hej Lu. Jak tam pierwszy dzień na uniwerku?- położyłam się na łóżku mojego brata, opierając głowę o jego klatke piersiową i mocno się w niego wtulając.
 Kocham Ibrahima, zawsze pomaga mi kiedy mam problem, pociesza... chyba tylko on jedyny jeszcze się o mnie martwi. Po śmierci mamy wszystko się zmieniło. Kiedyś byliśmy jak typowe rodzeństwo; cały czas się biliśmy, kłóciliśmy itd. ale kiedy mama odeszła wszystko się uspokoiło. Mieliśmy w zasadzie tylko siebie. Tata nie chciał nawet patrzeć na Salima, bo uważał, że to przez niego mama umarła i tak też jest dzisiaj, więc to my musieliśmy zająć się niemowlakiem, staliśmy się dorośli w tak młodym wieku, zachowujemy się właściwie jak małżeństwo, do tej pory opiekujemy się Salimem, który ma 14 lat. Ibrahim jest przystojnym mężczyzną, ma ciemnie, prawie czarne oczy, brązowe włosy, jest nieźle umięśniony, regularnie ćwiczy na siłowni, czemu zawdzięcza swój idealnie wyrzeźbiony sześciopaczek na brzuszku, no i jest Mulatem. Jest bardzo podobny do mamy, z resztą jak Salim, ja jestem bardziej podobna do taty, mam jasne brązowe włosy, szaro-niebieskie oczy, jestem blada jak ściana i chuda jak patyk. Jedyne co mam po mamie to idealne kobiece kształty.
- Wszystko jest spoko, nawet znalazłam sobie kumpla, ale... no właśnie zawsze jest jakieś ale.
- Co jest?- podniósł głowę i spojrzał mi w oczy.
- Styles też się tam uczy i mamy ze sobą zajęcia i jeszcze jego ziomek się do mnie przypieprzył.
- Cholera, ignoruj ich, a ten drugi to pewnie na cycki i dupe leci, zgadłem?- zaśmiał się i mocniej do siebie przytulił.
- Taaak, jak większość tych wszystkich pedałów...
- Nie martw się, dasz sobie radę. Liceum przetrwałaś, to tu też sobie poradzisz.- pocałował mnie w czubek głowy i dalej oglądaliśmy mecz. 
Nie wiem nawet kiedy, ale moje powieki stały się ciężki i po 30 minutach meczu usnęłam wtulona w ciało starszego brata.

No to mamy rozdział 2! :) 
Błagam, komentować ludzie! 
Mój tt:
@BlackRebel_Vera

3 komentarze: